Gdy kilka miesięcy temu padł pomysł, by jubileuszowy X Europejski Rajd Syren i Warszaw pojechał na Białoruś wielu naszych kolegów stukało się w głowę. Biurokracja, egzotyczny postsowiecki kraj, kiepskie drogi – to nie może się udać mówili. Rajd do Mińska jednak ruszył – i była to wyprawa pełna niespodzianek i wrażeń. Po pierwsze frekwencja – mimo krótszych niż zwykle terminów na decyzję – bo potrzebny był czas na wystąpienie o wizę i wcześniejsze zamówienie noclegów i biurokratycznych formalności, na rajd zapisało się 28 załóg z całej Polski, Niemiec i Norwegii – oraz prawie siedemdziesiąt osób, z których znakomita większość nigdy na Białorusi nie była. Odwagi dodawał też fakt, że podobne obawy były dwa lata temu przed Ukrainą, po której to wyprawie w sercach pozostały bardzo pozytywne wspomnienia.
W sobotni poranek 27 kwietnia nasza kawalkada wyruszała skoro świt z nekielskiego rynku. I już dwie godziny później syrenkowa klasyka – zerwany przegub napędowy w Syrenie 104. Krótka jazda na serwisowej (też zabytkowej lawecie), naprawa na stacji benzynowej i dalsza jazda na własnych kołach – do Sokółki. Dla nowych aut to parogodzinna przejażdżka. A kolumną Syren i Warszaw z postojami na tankowanie, z mieszaniem paliwa z miksolem do smarowania dwusuwowych silników i usuwaniem usterek po drodze – 500 km to kilkunastogodzinna podroż. Szybki posiłek, wyłączenie (potwornie drogiego na Białorusi) roamingu i instruktaż wypełniania potrzebnych na granicy, a pisanych jedynie cyrylicą deklaracji celnych - tak minął pierwszy dzień jubileuszowego rajdu.
W niedzielę skoro świt wjeżdżamy na granicę. I to początek podroży w czasie – sprzed strefy Schengen i unijnych otwartych granic. Kartki do odprawy granicznej, deklaracje celne, sprawdzanie bagażu. Kilka rożnych okienek do rożnych dokumentów. Od takich granic już odwykliśmy. I choć przejście przed naszym przyjazdem było prawie puste, a graniczne służby podchodziły do naszej wyprawy pozytywnie, to i tak przekroczenie granicy zajęło prawie dwie godziny. Jak to wygląda w zwykły dzień z kolejką do granicy – nawet nie chcemy się zastanawiać… Przed południem wjeżdżamy do Grodna. Czeka na nas parking przy zabytkowym klasztorze i drewnianym lamusie czyli budynku gospodarczym dawnego klasztoru brygidek. To jeden z dwóch najstarszych drewnianych budynków na Białorusi. Samo Grodno dla nas to również zaskoczenie. Czysto, dobre drogi, piękne parki z rzeźbionymi latarniami i koszami na śmieci. Do tego pomniki Lenina, żołnierzy Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i … otwarte sklepy, mimo że to Niedziela Wielkanocna kościoła prawosławnego. Wieczorem na ulicach cisza i spokój – ale też przechodzące przed hotelem chyba kilkanaście razy patrole milicji i tzw. Wojsk Wewnętrznych. Pech jednej z koleżanek, złamana w biodrze noga, pozwolił nam tez przekonać się jak działa na Białorusi publiczna służba zdrowia. Przerażeni zabytkowym wręcz ambulansem byliśmy pełni obaw o niezbędną operację naszej koleżanki. Jednak w samym szpitalu spotkała się ona ze wspaniałą opieką i zgodziła na operację na miejscu. A dzięki opiece Polaków z Grodna i pomocy polskiego konsula po kilu dniach wróciła do Polski – niestety nie mogąc już uczestniczyć w Rajdzie.
Kolejny dzień to kulinarne zaskoczenie. Naleśniki z serem i szynką, kasza gryczana i ciemny chleb – obiadowe wręcz śniadanie zaskoczyło nas – i zaskakiwało do końca pobytu na Białorusi. Pod koniec rajdu nawet najwięksi miłośnicy naleśników mieli ich trochę dosyć...
Trasa do Mińska. Ale bocznymi drogami przez Stare Wasiliszki, gdzie urodził się i mieszkał w młodości piosenkarz i muzyk Czesław Wydrzycki – czyli Niemen. Wizyta w tym miejscu i wspaniała opowieść dyrektora i twórcy tego muzeum dla wielu uczestników była jednym z najbardziej wzruszających momentów rajdu. A po Wasiliszkach Nowogródek z domem-muzeum Adama Mickiewicza. Radziwiłłowski zamek w Mirze i wjazd do Mińska. Wielopasmowa obwodnica i gigantyczne nowoczesne blokowiska na wjeździe pokazały, że nasze wyobrażenia o Białorusi znacznie różnią się od rzeczywistości. Mińsk dziś to ponad dwumilionowa metropolia – z nowoczesnymi osiedlami z hotelami, apartamentowcami, supermarketami, w miejscu których jeszcze kilka lat temu były podmiejskie bagna. Inwestorzy to w znacznej mierze Rosjanie, zresztą mnóstwo gości również... Nowoczesność sąsiaduje z monumentalnym socrealistycznym budownictwem Prospektu Niepodległości, który pretenduje do listy światowego dziedzictwa UNESCO jako modelowy przykład socrealistycznej architektury. A początek maja to wyjątkowy okres do zwiedzania Białorusi. Cały kraj przygotowuje się do obchodów dnia zwycięstwa . Chorągwie, czerwone gwiazdy, plakaty i zdjęcia weteranów „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej” są wszędzie. To dla nas kolejna podróż w czasie… Tak jak wizyta w robiącym ogromne wrażenie, nowoczesnym Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Ale jak II w.ś. jest tu pokazywana wskazuje fakt, że wśród audioprzewodników w wielu językach polskiego brakuje. Trudno też wynająć przewodnika oprowadzającego polskie grupy. Podobno Polacy zbyt gwałtownie reagują na taką wersję historii…
Inaczej jest na tak zwanej „Linii Stalina” - czyli muzeum umocnień, jakie Rosja wybudowała w latach 30-tych XX w. w obawie przed m.in. Polską Armią. Tam przewodnicy oprowadzają nas z sympatią i bez propagandowej opowieści. Do tego na polecenie dyrektora, młodego entuzjasty zabytków militarnych, wpuszczają do zwykle zamkniętych magazynów i hal naprawczych z kilkoma naprawdę unikatowymi czołgami, działami pancernymi i jeżdżącą repliką pociągu pancernego...
Kolejne historyczne miejsce to Kuropaty. I spotkanie z tragiczną historią stalinowskich czystek...W masowych grobach według rożnych danych może tam być pochowanych nawet ćwierć miliona ludzi. Białorusinów, Rosjan, Polaków, Żydów... Dziś o tę pamięć toczy się spór białoruskiej opozycji i rządu. A na ile ważne jest to miejsce pokazuje fakt, że gdy wchodziliśmy zapalić tam znicze, to kilku pilnujących tego miejsca panów wyjęło kamery i telefony filmując nas, a niektórzy podeszli posłuchać z bliska o czym mówimy. To plus, pojawiające się w różnych miejscach trasy te same samochody i ci sami ludzie pokazały, że jednak przy swoim turystycznym potencjale i sympatii zwykłych ludzi Białoruś jest jednak państwem różniącym się od zwykle odwiedzanych przez nas państw.
W powrotnej drodze do Polski odwiedzamy jeszcze odrestaurowany niedawno Pałac Radziwiłłów w Nieświeżu i twierdzę w Brześciu, przy polskiej granicy. Z monumentalną betonową rzeźbą Radzieckich Obrońców Twierdzy w 1941 r. Później jeszcze kilka godzin na granicy – z ponownymi celno-granicznymi procedurami i po noclegu w Siedlcach powrót do Nekli, gdzie mimo ulewy i zimna na mecie czekali wytrwale miejscowi i nie tylko miejscowi miłośnicy polskiej motoryzacji.
Tegoroczny rajd to ponad 2000 km trasy i kilka poważnych awarii (uszkodzone sprzęgło do naprawy, z którego trzeba było wyciągnąć silnik, zerwany drążek stabilizatora w zawieszeniu) i kilka mniejszych usterek. Ale kolejny raz okazało się, że Syreny i Warszawy czasem się psują, ale prawie zawsze są to awarie do pokonania nawet na poboczu drogi lub parkingu. Ostatecznie wszystkie samochody na metę wróciły na własnych kołach. A ich właściciele pełni wrażeń mogą czekać na kolejny rajd za dwa lata. Dokąd? Tego jeszcze nie wiadomo, ale z granic Polski i sąsiednich państw tylko jednej, do Obwodu Kaliningradzkiego Europejski Rajd Syren i Warszaw jeszcze nie przekroczył…
Mikołaj Żuławski
KMSiW
Serdeczne podziękowania dla Karola Balickiego Burmistrza Miasta i Gminy Nekla za wsparcie rajdu i zaufanie w promowaniu naszej gminy Nekla.
Dziękujemy również Pani Magdalenie Lajewskiej za bezinteresowną pomoc w organizacji rajdu.
Najserdeczniejsze podziękowania dla Pani Grażyny Szałkiewicz za pomoc i opiekę nad naszą koleżanką w szpitalu. Jesteśmy Tobie bardzo wdzięczni.
Podziękowanie należą się Pani Marinie Balonowej za bardzo ciekawą lekcje historii oraz mile spędzony czas.
Podziękowania dla pracowników Nekielskiego Ośrodka Kultury za wsparcie przy Starcie i Mecie Rajdu.
Dziękujemy naszym sponsorom za wsparcie finansowe i życzliwością jaką nas obdarzyliście.